Tag/ podpis to znak tożsamości i oryginalności, miejsca, gdzie się pojawia to przejaw buntu, prowadzącego do niszczenia mienia, albo akceptacji i tworzenia obrazów, które na wiele lat pozostają w pamięci.
Problemem jest nie tylko gdzie, ale przede wszystkim, co na to właściciel posesji, gdzie pojawia się tag. Wrócimy do tego tematu.
Tagging, jest jednym z najpopularniejszych nurtów graffiti i ma wiele postaci. Od skomplikowanych kombinacji liter malowanych jednym kolorem sprayu, do wielobarwnych geometrycznie rozbudowanych kompozycji wymagających czasu i wielu puszek farby.
Ten pierwszy rodzaj, tworzony głównie nocą, mimo iż pokazuje aktywność „twórcy”, niszczy przestrzeń publiczną. Jesteśmy przeciw.
Drugi wymaga wielowątkowych działań i przede wszystkim chęci (ze strony posługującego się farbą) legalnego pokazania swoich umiejętności.
Takie działanie ma jedną zaletę, legalnie malowane ściany, zawierające dobrze wykonane kompozycje bardzo rzadko są niszczone.
Grafficiarze rzadko działają indywidualnie, znacznie częściej zbierają się w grupy (CREW).
Po co młodzi ludzie tworzą tagi na ścianach? Z jednej strony to przejaw antysystemowego buntu, z drugiej (naszym zdaniem ważniejszej) chęć zamanifestowania obecności w przestrzeni publicznej.
Taki sygnał, dla tych „normalnych” i pozostałych – innych grafficiarzy czy członków grup subkulturowych.
Wiemy, tagi to nie tylko farba, to również specjalne flamastry. Tag jest rodzajem podpisu, manifestacji obecności. Im bardziej wyrazisty, trudniejszy do podrobienia, tym lepszy.
I taggera nie obchodzi, że niszczy miejsca publiczne, że jego zmysł estetyki jest krańcowo odrębny od tego obowiązującego w społeczności lokalnej.
Dla niego ważne jest zaznaczenie swojej obecności, również zaznaczenie jej służbom ochrony porządku publicznego.
Po co o tym wszystkim piszemy?
Wiedzieć, znaczy zrozumieć, a wiedza i zrozumienie to droga do właściwej reakcji i o to nam chodzi…
Ps.
Wiecie, kim był – Taki 183? Odpowiedź niebawem.